Australijska Polonia bardzo mocno wspiera Raków Częstochowa. Być może ekipa Marka Papszuna w Sydney jest bardziej znana i rozpoznawalna od innych polskich czołowych klubów.
Wszystko za sprawą Włodzimierza Suwarta, który pochodzi z Częstochowy i swoją miłość do czerwono-niebieskich barw zaszczepił wśród rodziny oraz znajomych. W rozmowie z Polsatsport.pl opowiedział o dawnych czasach, m.in. dlaczego o mało nie trafił przez Raków do więzienia, a także jak obecnie kibicuje zespołowi, który wywalczył awans do Lotto Ekstraklasy.
Krystian Natoński: Rozumiem, że jest pan wiernym kibicem Rakowa od urodzenia.
Włodzimierz Suwart: Mieszkam z rodziną w Australii, pochodzę z Częstochowy. Urodziłem się w praktycznie w centrum dzielnicy Raków. Wtedy zespół Rakowa był całym moim życiem, chodziłem na większość meczów. Z mojej ulicy miałem pięciu, ośmiu stałych kumpli, z którymi wybierało się na spotkania. To była wtedy tylko trzecia liga, ale emocje były wielkie. Pamiętam jak za komuny nie raz trzeba było uciekać przed milicją, bo nas ganiali. Dla nas to była dodatkowa atrakcja (śmiech). Takie były czasy.
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.