Rok temu Krzysztof Wołkowicz przechodził z GKS-u Bełchatów do GKS-u Tychy, by wzmocnić rywalizację na boku obrony. Z tej walki wyszedł zwycięsko, jednak przegrał z kontuzją. Przez problemy ze zdrowiem stracił ponad 2/3 sezonu. Nowy sezon rozpoczął od bramki z ŁKS-em Łódź.
Jego efektowne trafienie pozwoliło GKS-owi zremisować w hitowym starciu 1. kolejki. - Tym meczem otworzyłem nowy etap swojej kariery - mówi Wołkowicz. - Długo nie było mnie na boisku, a przypomnę, że poprzedni sezon również rozpocząłem w podstawowym składzie. Grałem od deski do deski i przytrafiła się kontuzja. Szkoda tylko, że nie udało się wrócić ze zwycięstwem GKS-u. Ale jest bramka, występ od początku, jestem z tego powodu bardzo zadowolony - dodaje.
Jeszcze w rywalizacji z Radomiakiem Radom w poprzednich rozgrywkach, 26-letni piłkarz powstrzymywał ataki Leandro, Miłosza Kozaka, Karola Angielskiego i spółki, dostał w tym pojedynku żółtą kartkę, by w 70 minucie opuścić plac gry. Licznik z minutami zatrzymał się w tym momencie na wiele miesięcy. Piłkarz przeszedł w międzyczasie operację rekonstrukcji chrząstki w lewej nodze.
- To kontuzja, którą ze względu na stopień trudności można porównać do zerwania więzadeł krzyżowych. Z początku nie byłem świadomy jak groźnego urazu doznałem. Najpierw przewidywano, że wrócę za dwa, może za trzy miesiące w zależności od tego jak przebiegnie operacja. Okazało się, że oderwał się spory fragment chrząstki, trzeba było zastąpić ten element plastikiem. Moje komórki dobrze przyjęły ciało obce w organizmie, niemniej znalazłem się w nowych dla siebie realiach. Najważniejsze, że nie czuję żadnego dyskomfortu, nic mi nie dolega, kolano jest zdrowe. Z plastikiem gram cały czas. Stał się częścią mnie. To jednak drobna część, dosłownie milimetry - podkreśla
Dziś jest naładowany pozytywną energią, podczas gdy jesienią 2020 roku przechodził ciężkie chwile. Wsparcie żony Patrycji pozwoliło mu przetrwać trudny moment dla każdego sportowca. - Przez dwa tygodnie leżałem z wyprostowaną nogą na szynie. Cały czas na wyproście, żeby tylko nic nie przesunęło się o choćby milimetr. Później kolejna orteza, mogłem zacząć zginać nogę, do tego małe ćwiczenia - opowiada.
W pierwszych tygodniach rekonwalescencji nawet zwykłe podnoszenie nogi sprawiało mu duży problem. - Impulsy z mózgu nie docierały do nogi - tłumaczy.
Profesor Krzysztof Ficek kazał Wołkowiczowi podnieść nogę, ten patrzy na niego z wyrazem twarzy mówiącym: "Ale jak?!". Musiał zaczynać od najprostszych ćwiczeń. Trafił pod indywidualną "opiekę" fizjoterapeuty GKS-u Leszka Simiłowskiego. - Bardzo pomógł, poświęcając mi dużo czasu. Nawet zdarzały się po dwie wspólne jednostki treningowe, po zajęciach w klubie jeździliśmy na basen. Nie zapomnę uczucia jak ponownie włożyłem korki na nogę. To było coś! Kontuzja zmienia perspektywą - opisuje.
W maju dostał zgodę na treningi piłkarskie. W końcówce rundy wiosennej pojawiał się na ławce rezerwowych tyskiej drużyny. - Drużynie wtedy szło, nie było co zmieniać w składzie, a mi dłużyło się to oczekiwanie na grę - wyjaśnia Wołkowicz.
Minęło więc 275 dni, zanim znów wystąpił w lidze. - Mój cel nie zmienia się: chcę grać w ekstraklasie. Dążę do tego cały czas, mam nadzieję, że osiągnę to z GKS-em. Jesteśmy bardziej doświadczonym zespołem, możemy powalczyć o awans - przekonuje.
Na boisku Wołkowicz nie daje długo czekać innym na przekonanie ich do swoich umiejętności. W sezonie 2020/21 w szóstym meczu pierwszy raz wpisał się na listę strzelców jako zawodnik GKS-u. Strzelił bardzo ładnego gola w Gdyni z Arką. W pierwszej kolejce nowego rozdania zdobył drugą, również bardzo ładną bramkę. - Krzysiek znakomicie uderzył - powiedział trener tyszan Artur Derbin.
To za namową Derbina Wołkowicz pojawił się rok temu w Tychach razem ze szkoleniowcem. - Był wyróżniającym się piłkarzem w 1 lidze - mówił trener, który współpracował z 26-latkiem w GKS-ie Bełchatów. Przez sezon gry w Bełchatowie Wołkowicz zanotował dwa trafienia w lidze oraz trzy asysty, mimo że w większości spotkań występował na lewej stronie obrony.
Taką też rolę dostał w tyskim zespole, gdzie ma za zadanie zastąpić ofensywnie usposobionego Bartosza Szeligę.