Forma napastnika Resovii w ostatnim czasie sugeruje, że to, co najlepsze w swoim repertuarze, zostawił na końcowe kolejki Fortuna 1. Ligi. Właśnie strzelił trzy gole w dwóch meczach z rzędu. Jego wysoka dyspozycja w kluczowym momencie rozgrywek może przeważyć na korzyść drużyny walczącej o utrzymanie.
To jest trudny sezon dla ekipy z Podkarpacia. Resovia od pierwszych kolejek ma problem z regularnym punktowaniem. W pierwszej części sezonu Fortuna 1. Ligi rzeszowianie wygrali pięć z dziewiętnastu meczów. Nic dziwnego, że dla nich priorytetem na rundę rewanżową było utrzymanie. Ten rok rozpoczęli dość dobrze, bo w trzech pierwszych spotkaniach po przerwie zimowej zdobyli pięć punktów. Potem zazwyczaj przegrywali, wyjątkiem były wygrane, jak z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.
Zmiana trenera – Rafał Ulatowski zastąpił na ławce Mirosława Hajdo – nie poprawiła na tyle wyników, żeby wiosna była spokojna. Przez to Resovia cały czas drży o byt. Ostatnio jednak „Sovia” postawiła się faworytom – ba nawet odbierała im punkty, co sprawiło że nadal są duże nadzieje na utrzymanie jednego z dwóch z klubów reprezentujących Rzeszów w drugiej klasie rozgrywkowej.
Cel: postawić się rywalom
Chodzi o mecze z GKS-em Tychy, Wisłą Kraków oraz Arką Gdynia – z tymi drużynami podopieczni Rafała Ulatowskiego rywalizowali kolejka po kolejce. Udało im się pokonać tyszan 3:1, zremisować z Wisłą Kraków 1:1. Postraszyli także Arkę na jej terenie – przegrali 2:3, ale byli bliscy sprawienia niespodzianki. – Bramka na 2:3 wlała jeszcze dużo optymizmu w nasze serca. Zostało nam dwadzieścia minut meczu i mogliśmy mieć nadzieję, że wyjedziemy stąd choćby z punktem. Wracamy do Rzeszowa bez niczego i musimy wszystko zrobić w ostatnich czterech meczach, żeby mocno punktować. Punkty są nam bardzo potrzebne – powiedział Ulatowski.
Resovii do zakończenia sezonu pozostały do rozegrania mecze z Miedzią Legnica, Chrobrym Głogów, Motorem Lublin oraz Wisłą Płock. – Od spotkania z Tychami jesteśmy innym zespołem. Na GKS-ie zdobyliśmy trzy bramki. Zremisowaliśmy z Wisłą, która mierzy co najmniej w baraże. Z Gdyni mogliśmy coś wywieźć. Przy naszym większym szczęściu to piłka, zamiast odbić się od słupka po dwóch strzałach piłkarzy Arki, mogła wyjść w pole. My się wcale nie poddajemy. Mamy na tyle silny zespół, że zamierzamy ze wszystkimi powalczyć. To, że nasi rywale są nad nami w tabeli, nie znaczy, że spuszczamy głowy i czekamy na najniższy wymiar kary – dodał trener zespołu z Rzeszowa.
Bramki w odpowiednim momencie
Co więc musi się stać, żeby Resovia pojedynki, w których prowadzi z faworytem, wygrała? – Przede wszystkim jak masz z Arką w Gdyni 1:0 to nie możesz sobie pozwolić na stratę dwóch goli w dwie minuty. Wychodzi brak doświadczenia w meczu o stawkę i nieumiejętność utrzymania korzystnego wyniku. Musimy umieć takie spotkania rozgrywać. Strzeliliśmy sześć goli w trzech meczach – wychodzi średnia dwóch bramek na mecz. Wcześniej graliśmy inny futbol, bardziej zachowawczy. Kilka rzeczy zmieniliśmy i pchnęło to drużynę do przodu – zaznaczył Ulatowski.
Zmiana stylu gry rzeszowian – na bardziej ofensywne – uwolniła potencjał niektórych zawodników. Beneficjentem tego był m.in. Maciej Górski. Napastnik, który wcześniej miał na koncie trzy gole, w dwóch spotkaniach podwoił swój dorobek. Strzelił Wiśle, dwukrotnie trafił do bramki Arki.
Górski w tym sezonie ma w dorobku półtorej razy więcej bramek niż w całym poprzednim sezonie. Wtedy zanotował cztery trafienia w 32 meczach. Obecnie jego licznik zatrzymał się na 18 występach. Patrząc na formę, jaką złapał w ostatnim czasie, można oczekiwać, że na tym nie poprzestanie tym bardziej, że teraz to on jest napastnikiem pierwszego wyboru, jeśli chodzi o podstawowy skład.
Mimo dobrej skuteczności w końcówce sezonu, Górski nie krył rozczarowania z powodu tego, jak ułożyło się spotkanie w Gdyni. – Odbiły się na pewno te dwa mecze, gdzie wysiłek był bardzo intensywny. Zagraliśmy mega intensywnie z Tychami i Wisłą i teraz zabrakło tej agresji, doskoku, co dobrze nam wychodziło w tych dwóch ostatnich meczach. Punkt był tutaj arcyważny. Liczyliśmy do końca, że coś uda się wbić – przyznał w rozmowie z Polsat Sport.
Gole „last minute” Macieja Górskiego bez wątpienia mogą tylko pomóc w realizacji głównego zadania, jakie stoi przed Resovią. Taki zryw napastnika pod bramką, gdy ważą się losy utrzymania, to nic więcej jak zwiększenie atrakcyjności oferty: Resovia w ofensywie.
Czytaj więcej na laczynaspilka.pl