Gdy rozstawał się z Wartą Poznań, wydawało się, że Dawid Szulczek, pomimo spadku „zielonych” do pierwszej ligi, będzie przede wszystkim skupiał się na pracy w ekstraklasie. Ofert nie brakowało, chociażby w ostatnich tygodniach, ale jednak ten młody trener zdecydował się na powrót w rodzinne strony i objęcie pierwszoligowego Ruchu Chorzów. – Zdecydował sentyment i wspomnienia – przyznaje 34-letni szkoleniowiec.
Początek pierwszoligowego sezonu dla spadkowicza z ekstraklasy nie był udany. Ruch Chorzów w siedmiu pierwszych spotkaniach zanotował tylko jedno zwycięstwo, również nie powalając na kolana swoją grą. – Nowe rozgrywki nie rozpoczęły się tak, jak oczekiwaliśmy, dlatego zdecydowaliśmy się na zmianę szkoleniowca – mówi prezes Ruchu, Seweryn Siemianowski, który zdecydował się rozstać z Januszem Niedźwiedziem.
W jego miejsce zatrudniony został Dawid Szulczek. Postać w Chorzowie bardzo dobrze znana, przez wielu wyczekiwana, która do tej pory z pierwszą drużyną Niebieskich nie miała jednak jeszcze nic wspólnego. – Trener Szulczek wywodzi się stąd, zna chorzowski klimat. Mimo wieku ma duże doświadczenie, swoją wartość udowadniał w różnych rolach na czterech najwyższych poziomach rozgrywkowych, ostatnie lata spędził w Ekstraklasie. Cieszymy się, że poprowadzi zespół Ruchu – to raz jeszcze prezes Niebieskich.
Szulczek był drugim trenerem w Rozwoju Katowice, Wigrach Suwałki, Stali Mielec i Wiśle Kraków. Samodzielną pracę podjął w 2020 roku w drugoligowych wówczas Wigrach, z których po niewiele ponad roku trafił do Warty Poznań, zostając najmłodszym trenerem w ekstraklasie. – Na swojej trenerskiej drodze zawsze miałem jednak z tyłu głowy chęć pracy przy Cichej. Chcę, by wszystko wróciło tu na dobre tory – mówi trener Szulczek, który z Ruchem związał się kontraktem obowiązującym do końca czerwca 2026 roku.
Do tej pory drogi trenera Dawida Szulczka i Ruchu nie mogły się zejść, chociaż właściwie od czasu odbudowy, od trzeciej ligi, ambitny trener znajdował się w orbicie zainteresowań Niebieskich. – Gdy tylko pojawiał się temat, to ja byłem związany kontraktem z innym klubem. Teraz była pierwsza taka okazja, by przyjść do Ruchu – przyznaje były trener Warty Poznań, czy też wcześniej Wigier.
Dawid Szulczek pierwszy mecz na Cichej zaliczył jeszcze jako dzieciak. – Miałem 6 lat, gdy pierwszy raz poszedłem na stadion. To był 1996 rok, a Ruch grał z Odrą Wodzisław. Pamiętam jak bodajże Witold Wawrzyczek w okolicach 90. minuty strzelił bramkę i była euforia. Piłkarze podbiegli do płotu i cieszyli się z kibicami. Nie do końca wiedziałem jeszcze, o co chodzi, ale tata mi to tłumaczył. Spodobało mi się to, że na podwórku, u nos na placu, wszyscy grali w piłkę. Wszystko wyszło samo przez się – wspomina dzisiaj trener Ruchu.
Szkoleniowiec pochodzący ze świętochłowickiej Zgody, jednego z najliczniejszych fan-clubów Ruchu Chorzów, w późniejszych latach grał także w drużynach młodzieżowych Niebieskich. Jego trenerem był… obecny prezes klubu, Seweryn Siemianowski. – Byłem zawodnikiem UKS-u Oczko, drużyn młodzieżowych Ruchu, a następnie trafiłem do Śląska Świętochłowice. Jako kibic chodziłem oczywiście cały czas na Cichą. Sporo było tych spotkań domowych, zdarzały się też wyjazdy – dodaje trener Ruchu, który w ostatnich tygodniach odmówił między innymi ekstraklasowym klubowym: Koronie Kielce i Stali Mielec. – Telefon z Ruchu przywołał ten sentyment i wspomnienia.
– Brałem pod uwagę, że dzisiaj Ruch jest bardziej stabilniejszą drużyną niż wiele klubów w Polsce. Chodzi o to, jak to wygląda ze strony kibiców, miasta, o to jacy ludzie pracują dzisiaj w klubie. Trudniej wchodzi się w miejsce, gdzie wszyscy się dopiero klubu uczą. Ruch jest w stanie być klubem, który może ustabilizować się wynikowo. Jestem pełen optymizmu o to, jak będzie wyglądać kadra drużyny. Ruch to klub, który na wielu polach jest ekstraklasowy i tymczasowo w tej ekstraklasie nie gra – dodaje.
Przed 34-letnim trenerem teraz jednak podwójnie trudne wyzwanie. Oczekiwania w Chorzowie są spore, bez względu na wyniki z początku sezonu. – Po drugiej przerwie na kadrę, czyli w drugiej połowie października, drużyna Ruchu będzie już miała moją rękę. Pierwsze zmiany będą już widoczne od najbliższego spotkania, a z każdym meczem będzie tego więcej. Kluczowy będzie okres zimowy. Jestem przekonany, że po dobrze przepracowanym obozie Ruch wiosną będzie wygrywać i punktować regularnie. Ten klub stać na to, żeby taką drużynę zmontować. Jesienią trzeba natomiast zastopować to, co się dzieje przez ostatnie kilkanaście miesięcy i trochę to ustabilizować. Ruch musi częściej wygrywać, niż przegrywać – tłumaczy Szulczek.
– Ruch do tej pory miał takie falowanie. Były trzy spadki z rzędu i trzy awanse. Trzeba dojść do momentu, w którym zastopuje się to spadanie. Potem trzeba się odbić, ale nie od dna, tylko już z tego poziomu, na którym Ruch jest teraz. Chciałbym, żeby drużyna miała energię, choć pewnie nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć po kilku treningach. To naprawdę jest trudne. Z tych jednostek musi się stworzyć drużyna. Potrzebujemy kilku tygodni, żeby zacząć oglądać taki prawdziwy zespół – przedstawia swój plan na Niebieskich nowy trener Ruchu Chorzów.
Nie jest tajemnicą, że kwestią sporną był sztab trenera Janusza Niedźwiedzia. Latem zrezygnował on z usług Wojciecha Grzyba, natomiast do klubu przyszedł Andrzej Kasprzak, specjalista od przygotowania fizycznego. Trudno jednoznacznie oceniać tę zmianę, fakt jest jednak taki, że w nowym sezonie chorzowianie bardzo źle wyglądali od strony motorycznej, niemal w każdym spotkaniu nie wytrzymując trudów 90. minut. – Na pewno muszę porozmawiać ze sztabem, zastanowić się, jak to będzie dalej wyglądać – mówił w pierwszych słowach trener Dawid Szulczek. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wojciech Grzyb wrócił do pracy z pierwszą drużyną, kontrakt trenera Kasprzaka został rozwiązany za porozumieniem stron.
Wojciech Grzyb to kolejna symboliczna postać związana z drużyną Ruchu. Popularny „Grzybek” jest jedną z ikon 14-krotnego mistrza Polski, obecnie tworzy chorzowskie DNA klubu - obok prezesa Seweryna Siemianowskiego i dyrektora sportowego Tomasza Foszmańczyka. – To na pewno spore ułatwienie mieć takie osoby w klubie. Obok mojego gabinetu są drzwi dyrektora, dalej jest prezes. To ułatwi komunikację w wielu sprawach, zwłaszcza transferowych. W innych klubach nie jest to takie łatwe – mówi Szulczek, który tym samym wpisuje się w „niebieski” krajobraz panujący w klubie z Cichej.
Czytaj więcej na laczynaspilka.pl