Stomil ma swojego Tsubasę, który czasem potrafi zaczarować. 27-letni Japończyk potrafił zaskoczyć i był pewnym punktem olsztyńskiego zespołu. Zdobył 7 bramek i 5 razy asystował kolegom. - Powinniśmy byli wcześniej zachować byt i w ostatnich kolejkach grać na wiwat dla publiczności - mówi Nishi.
Jakie masz przemyślenia po sezonie?
Z wyniku drużyny nie jestem zadowolony. Wplątaliśmy się w nerwową walkę o utrzymanie. To sportowo udało się zrealizować, ale stanowczo za późno. Powinniśmy byli wcześniej zachować byt i w ostatnich kolejkach grać na wiwat dla publiczności.
A z siebie jesteś zadowolony?
Tak. Grałem regularnie. Myślę, że mam za sobą najlepszy sezon od kiedy przebywam w Polsce. A jestem tutaj już jakiś czas. Występowałem w Koszalinie, Gdańsku oraz Łodzi.
Strzeliłeś siedem goli.
To dobry wynik. Mogłem wprawdzie strzelić więcej, ale nie wykorzystałem wszystkich szans. Przed sezonem założyłem sobie, że strzelę dziesięć. Siódemka też nie jest najgorsza. To w końcu szczęśliwa cyfra.
Co zapamiętasz z sezonu?
Wszystkie wygrane mecze. Oczywiście pamiętam każde spotkanie, ale te chyba szczególnie zapadną mi w pamięci. Uważam, że mieliśmy niezły zespół. Końcowa pozycja w tabeli tego tak nie oddaje.
Stomil być może nie zagra w 1 lidze przez problemy z licencją. A co z twoją najbliższą przyszłością?
Jest dla mnie zagadką. Raczej nie zostanę w Stomilu. Razem z agentem szukamy nowego klubu. Chyba zostanę w Polsce.
Na wakacje lecisz do Japonii?
Niestety nie. Nie mam tyle wolnego, żeby tam się wybrać. Chcę się spotkać z rodakami, którzy mieszkają w Polsce. Na pewno odwiedzę Junpeia Shimmurę, który gra dla Gwardii Koszalin. On ma jeszcze trzy kolejki przed sobą.