Pan Stanisław Cybulski jest kibicem Bytovii od 40 lat. Kiedy klub potrzebował latem pomocy, to było jasne, że pan Stanisław ją okaże. W końcu takich fanatyków jak on jest naprawdę niewielu.
Pochodzi ze Skwieraw. 50 lat temu przeprowadził się do Bytowa. Prowadzi od wielu lat Zakład Elektromechaniczny, który obecnie mieści się w Bytowie na ul. Styp-Rekowskiego 22a. I przede wszystkim jest kibicem Bytovii. I to od lat 80. minionego wieku. – Szczerze mówiąc na początku nie interesowałem się piłką nożną. Trzeba było pracować, zarabiać na życie. W Rogach niedaleko Skarszew mieliśmy później jednak drużynę. Potem naprawdę stałem się wielkim kibicem futbolu – mówi pan Stanisław Cybulski.
– Był moment, że nie opuściłem żadnego meczu Bytovii. Mieliśmy grupkę, z którą jeździliśmy na każdy wyjazd. Były one dość blisko, więc nie był to aż taki problem jak teraz – opowiada. Dzisiaj pan Stanisław sam zachęca kolegów do przychodzenia na mecze. – Mam takiego znajomego, który grał wiele lat w piłkę w różnych klubach. Później odciął się od futbolu. W końcu wziąłem go na mecz „Czarnych Wilków” i nawet zapłaciłem za bilet. A dzisiaj? Sam już kupuje karnet – śmieje się pan Cybulski. – A kiedy praca mu nie pozwala, to od razu dzwoni po meczu: jaki wynik, jak grali? – dodaje z uśmiechem.
Na pytanie o najbardziej pamiętny dla niego mecz Bytovii długo się nie zastanawia. – Mecz w Czarnem –rozpoczyna opowieść. – Graliśmy wtedy z Czarnymi o awans, mogliśmy wejść do barażów. Chyba pół Bytowa tam pojechało. Ale tam nas przegraliśmy 0:2 – wspomina. – Pamiętny był również mecz z Prime Food Brdą Przechlewo, w tym samym sezonie. Fatalne błędy popełnił jednak bramkarz… No i wiadomo, Wisła Kraków. To coś oczywistego, każdy żył tym meczem – mówi.
Pana Stanisława do dzisiaj możemy spotkać na trybunach stadionu w Bytowie. Jest na każdym meczu. Co więcej, cały czas śledzi to, co dzieje się wokół klubu. Nie przegapi żadnej informacji na stronie internetowej klubu. – Można powiedzieć, że zawsze lubiłem media. Co ciekawe, jako jeden z pierwszych załatwiłem sobie w Bytowie kamerę. Mam nagrany chrzest mojego dziecka. Nie było to takie łatwe, bo księża byli sceptycznie do tego nastawieni, bo nie wiedzieli w ogóle o co chodzi – śmieje się pan Stanisław.