Bartosz Zawidzki to współautor Systemu Szkolenia Mentalnego PsychoSportica. Psycholog sportowy ma w swoim CV współpracę m.in. z kadrą Polski w koszykówce grup młodzieżowych oraz gimnastyce artystycznej, służy swoim wsparciem i wiedzą także w akademii pierwszoligowej Arki Gdynia jako trener psycholog. Porozmawialiśmy o hejcie, komunikacji pozytywnej i emocjach.
Czy zna pan kogoś, kto lubi być obrażany lub poddawany krytyce?
Jeśli chodzi o postawę, gdy ktoś czerpie przyjemność z bycia krytykowanym, w szczególności gdy są to wypowiedzi skrajne, przybierające wulgarną formę, to takich osób rzeczywiście nie znam. Natomiast z pewnością znam zawodniczki i zawodników czy trenerki i trenerów, którzy radzą sobie z krytyką bardzo dobrze i nie ma ona na nich aż tak silnego wpływu. Z doświadczenia i obserwacji wiem, że jest to efekt wieloletniej pracy nad umiejętnością radzenia sobie z tym. Nie jest to z pewnością coś prostego do osiągnięcia, wymaga pracy nad sobą i umiejętności kierowania własnymi emocjami. Bazując na doświadczeniach z pracy z młodymi zawodnikami, wydaje mi się, że najczęściej silnym orężem jest umiejętność rozmowy z bliskimi na ten temat, dzielenia się emocjami, które wywołuje krytyka. Ważne jest też konfrontowanie opinii, które są niezwykle krytyczne i bolesne dla nas, ale nieobiektywne. Warto wtedy konsultować je z niezależnymi specjalistami (dla piłkarzy i piłkarek – może być to analityk gry, psycholog, trener bądź trenerka), tj. z osobami, które są w stanie bez emocji spojrzeć i zweryfikować, czy to wyłącznie kwestia hejtu, nienawiści, wrogości czy tkwi w niej ziarno prawdy, które należy odsiać od emocji.
Wydaje się przecież naturalnym, że ludzie nie chcą być krytykowani z wykorzystaniem wulgarnych czy obraźliwych określeń. Skąd zatem potrzeba czy chęć właśnie takiego oceniania innych?
Tak jak zostało wspomniane, bardzo ważne jest rozróżnienie konstruktywnej krytyki od obrażania, które niejako „chowa się” za słowem hejt. Wydaje mi się, że podłożem nienawiści, jeśli chodzi o środowisko piłkarskie, są po prostu różnice – różne sposoby postrzegania pewnych spraw czy rzeczywistości. Gdy mówimy o wydarzeniach na boisku, mogą to być np. decyzje sędziego, a jeśli rozmawiamy o sprawach klubowych, może to być rywalizacja pomiędzy poszczególnymi drużynami. Różnice zatem budują dystans, barierę. Bardzo często wpędzają w poczucie braku bezpieczeństwa. Czy jest ono rzeczywiste czy iluzoryczne, wszystko zależy tak naprawdę od konkretnej sytuacji i od jej kontekstu. To, że nienawiść przenika do przestrzeni internetowej jest ściśle związane z poczuciem anonimowości. Myślę, że to złudne poczucie anonimowości pozwala internautom „wylać” do sieci wszystkie swoje obawy czy lęki. Poczucie braku bezpieczeństwa, czasami złości i innych trudnych emocji w połączeniu ze złudną bezkarnością daje efekt taki, jaki niestety często widzimy w przestrzeni internetowej.
Mówimy o nienawiści czy po prostu hejcie?
Anglicyzmy pojawiające się w języku polskim są dość powszechnie stosowane, przyjęły się przecież takie słowa jak hejt i selfie . W przypadku słowa hejt, wydaje mi się, że nabrało trochę innego znaczenia, niż dosłowne tłumaczenie nienawiść. Pewne rzeczy niejako „chowamy” za tym słowem m.in. agresję w przestrzeni internetowej czy negatywne nastawienie do pewnych grup, osób. Czasami ma to na celu zamaskowanie uczuć i zachowań, które postrzegane są w przestrzeni społecznej jako niepożądane. Taką emocją jest właśnie wspomniana już wielokrotnie nienawiść, będąca najczęściej fundamentem emocjonalnym pewnych negatywnych zachowań w sieci i nie tylko.
To jedna z przyczyn tego zjawiska. Czy jedyna?
Motywacje do pisania w sposób wulgarny, czy wręcz nienawistny wyrażane są na różny temat łącznie z tematyką sportową. Nie dotyczy to wyłącznie piłki nożnej i środowiska kibiców. W przypadku części osób może to być potrzeba wyładowania agresji, pewnych pokładów złości, frustracji, które w konkretnym człowieku tkwią. Przestrzeń internetowa zapewnia pozornie „bezpieczniejszą” możliwość dokonania tego i wydaje mi się, że jest to jeden przykład. Oglądając takie seriale dokumentalne jak „Najbardziej znienawidzony człowiek w Internecie” możemy się dowiedzieć, że czasami jest to po prostu potrzeba przykucia uwagi, a nawet zdobycia popularności. Wulgaryzmy i agresja niestety są punktem zainteresowania wielu osób, który przyciąga i sprawia, że dana osoba, która wykazuje się agresją, po prostu wzbudza atencję. Nie zawsze musi być to potrzeba „wyładowania się” i niekoniecznie musi stać za tym nienawiść, ale czasami może być to potrzeba skierowania na siebie uwagi. Myślę, że w takim wypadku każdy lajk, serduszko czy komentarz wspierający tę osobę, będą wzmacniały takie zachowanie. Mechanizm behawioralny uczenia się będzie powodował, że jej działania będą narastały. Taki internauta może zacząć przesuwać granicę, gdzie ta agresja będzie tylko wzrastać.
Co zatem możemy robić?
Mamy różne sposoby przeciwdziałania. Zamiast lajkować lub pozostawać biernymi, możemy takie zachowania zgłaszać administratorowi. Jeśli faktycznie wchodzi to na taki poziom, że pewne zachowania mają znamiona czynów zabronionych należy zgłaszać je odpowiednim organom.
Jak to właściwie jest z wspomnianą przez pana biernością?
Z pewnością jest to lepsze zachowanie niż wspieranie nienawistnych zachowań, co powoduje dodatkowe wzmacnianie, ale właśnie… opowiem jedną z sytuacji, której byłem świadkiem. Siedząc i obserwując mecz, w zachowaniu jednej z rodzin na trybunach zachodziła pewna dynamika. Zaczęło się od chłopca około dziesięcioletniego, który kierował obraźliwe słowa w kierunku sędziego prowadzącego spotkanie. Początkowo mama reagowała na to w sposób jednoznaczny – zabraniając mu tego i starając się powstrzymać takie zachowanie. Tata natomiast pozostawał bierny i chłopiec nie widząc zgodności pomiędzy rodzicami, wciąż próbował robić to dalej. Wydaje mi się, że w takich przypadkach, gdy ulegamy czy pozwalamy na takie zachowania, otwieramy furtkę dla ich utrwalania się czy rozwijania się. Edukacja w kierunku zdrowego kibicowania i przede wszystkim języka pozytywnego w sporcie, może mieć kluczowe znaczenie. Bierność może w pewnym momencie stawać się furtką do działań agresywnych czy nienawiści.
Komentarze mogą być obraźliwe, wulgarne, ale też incydentalnie trafiają także do rodzin zawodników czy pracowników klubów (w wiadomościach prywatnych). Co robić w takiej sytuacji?
Sport jest obszarem paradoksalnym, jeśli chodzi o emocje. Z jednej strony potrafi być fantastycznym narzędziem do tego, by uczyć się nimi kierować, jest ważną przestrzenią, by emocje wyrażać, natomiast może to przybrać formę bardzo trudną i wielu zawodników czy zawodniczek doświadcza skutków ubocznych, jakimi są negatywne komentarze kierowane również w kierunku rodziny. Jest to duże wyzwanie dla nich wszystkich i negatywny wpływ jest odczuwalny, jeśli chodzi o poczucie lęku, zagrożenia czy braku bezpieczeństwa. W skrajnych sytuacjach może być potrzebne wsparcie specjalisty, który pomoże przepracować te emocje i zapewnić „bezpieczny pancerz” całej rodzinie i wypracować mechanizmy, które pozwolą obronić się przed falą krytyki idącej w kierunku hejtu.
Ważną sprawą jest dzielenie się emocjami, wątpliwościami, niezamykanie w sobie. Wielu zawodników i zawodniczek próbuje sobie radzić samemu, przez co zamyka się z emocjami, które wroga krytyka wywołuje i paradoksalnie działa to jeszcze gorzej. Te emocje w jakiś sposób ujawniają się chociażby w relacjach rodzinnych, więc pierwszym krokiem jest otwarta rozmowa z bliskimi.
To ciekawe, bo w ankietach które wypełniali przedstawiciele pierwszoligowej społeczności, większość uzyskanych odpowiedzi pokazała, że osoby, w których kierunku kierowane są hejterskie wiadomości, chcą odciąć bliskich od tych negatywów, przywołując chęć oddzielenia sfery prywatnej od zawodowej.
Warto tutaj podkreślić różnicę pomiędzy dzieleniem się z naszymi bliskimi wrogimi komentarzami czy pokazywanie ich rodzinie, może to tylko i wyłącznie wzmacniać lęk i obawy. Natomiast dzielenie się emocjami, które są związane z takimi treściami, to jest już zupełnie inny obszar i myślę, że zamykanie się w sobie i samodzielna walka z nimi może przynieść niestety negatywne skutki i odbić się na życiu rodzinnym. Oczywiście zawsze mamy do czynienia z różnymi temperamentami, więc każdy ze sportowców będzie sobie radził inaczej, ale uważam, że jeśli nie uda się emocji przepracować wspólnie w gronie rodzinnym, może być potrzebna pomoc specjalisty.
Ustaliliśmy, że hejt to zło i nie może być akceptowany. Jakie mamy alternatywy, by otworzyć nowy kibicowski rozdział oparty na nowym wymiarze wsparcia? Czy jest to według pana możliwe?
Osobiście należę do tych trenerów i psychologów, którzy wierzą w to, że można inaczej, że można próbować coś zrobić. Przez kilka lat wspólnie z Ksawerym Sowińskim prowadziliśmy kampanię „Moi Rodzice SuperKibice”, gdzie staraliśmy się pokazać różnice między wsparciem zza linii bocznej, które jest przydatne, a tym, które nie jest i opowiadać o komunikacji, która jest wspierająca.
Na czym polega ta komunikacja?
Język pozytywny i komunikacja wspierająca to nie jest tylko chwalenie. Jest tam także przestrzeń na wskazywanie tego, co jest do poprawy i tego, co można zmienić, ale bez nienawiści czy emocji, które nie będą pomagały w rozwoju i nie będą działały dobrze. Wydaje mi się, że sport jest ciekawą przestrzenią, która może wyzwalać zarówno pozytywne jak i negatywne emocje. Dobrze odzwierciedla to metafora młotka – odpowiednio użyty może pomóc w zbudowaniu czegoś. Jeśli jednak jest źle używany, można sobie nieźle poobijać palce a także palce tych, którzy próbują nam pomóc. Edukując, pokazując w jaki sposób można kierować emocjami, w jaki sposób można prowadzić doping zza linii bocznej, szczególnie w przypadku meczów najmłodszych, przynosi efekty. Ten język komunikacji już się zmienił, przynajmniej jeśli chodzi o sport dziecięcy. Świadomość u rodziców wzrosła, idzie to naprawdę w dobrym kierunku. Jest to oczywiście proces długotrwały i jak każda zmiana postaw społecznych wymaga czasu, pracy i edukacji.
Jaką dałby pan radę każdemu kibicowi, który jest aktywnym użytkownikiem mediów społecznościowych?
Możliwym rozwiązaniem jest konfrontacja z własnymi emocjami. Wydaje mi się, że dobrym przykładem jest jedno z działań Arki Gdynia. Gdy do kraju i miasta dotarli uchodźcy z Ukrainy, były rozdawane darmowe wejściówki. W pewnym momencie wzbudziło to negatywne emocje u części kibiców i pomysł został podważony jako nie do końca dobry. Część kibiców w mediach społecznościowych wypowiadała się negatywnie, nie rozumiejąc, dlaczego jedni mogliby wchodzić za darmo, a inni nie. Klub opublikował oświadczenie w tej samej przestrzeni internetowej, która przynosi też negatywne zachowania i wskazał argumenty za tym, że akcja ma sens. Opowiedziano dlaczego Arka uważa, że taki gest był wtedy właściwy i co ważne odbiło się to szerokim echem nie tylko w Trójmieście ale i całej Polsce. Jest to zatem kwestia tego, w jakim celu Internet wykorzystamy i do czego właściwie on nam służy. Może być narzędziem, gdzie będziemy się starać pewne rzeczy weryfikować, budować dyskusję, a nie tylko i wyłącznie korzystać z niego w celu pozbywania się negatywnych, często trudnych, emocji.
_____________________________________________________
Pierwsza Liga Piłkarska wraz z naukowcami z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz psychologami sportowymi przygotowała cykl działań oraz materiałów edukacyjnych podejmujących problematykę hejtu w języku środowiska piłkarskiego. W ramach inicjatywy kluby oraz liga będą zachęcać kibiców do pozytywnej komunikacji w Internecie i na stadionach pod hasłem #WeźWspieraj.